WPROWADZENIE – INTRODUCTION I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE

Joseph RATZINGER / BENEDYKT XVI
Vatican

DOI: 10.48224/COM-205-2019-7

I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE

Sformułowanie tej prośby jest w oczach wielu rażące: przecież Bóg na pewno nie prowadzi nas na pokuszenie! W rzeczy samej święty Jakub powiada: „Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi” (1,13). Może się ono stać trochę dla nas jaśniejsze, gdy sobie przypomnimy słowa Ewangelii: wtedy Duch wyprowa­dził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła” (Mt 4,l). Po­kusa wychodzi od diabła, ale mesjańskim zadaniem Jezusa jest do­znanie wielkich pokus, które odwodziły ludzi od Boga i nadal nie przestają odwodzić. Jak widzieliśmy, Jezus musi te pokusy znosić aż do śmierci na Krzyżu i dopiero w ten sposób otwiera nam drogę zbawienia. Musi więc nie dopiero po śmierci, lecz wraz z nią i przez całe swe życie niejako „zstępować do piekieł”, w obszar naszych pokus i upadków, po to, by nas ująć za rękę i wyprowadzić z nich. List do Hebrajczyków przykłada do tego aspektu szczególną wagę i uważa go za istotną część drogi Jezusa: „Przez to bowiem, co sam wycierpiał, poddany próbie, może przyjść z pomocą tym, którzy jej podlegają” (2,18). „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie [jak my] – z wyjątkiem grzechu” (4,15).

Rzut oka na Księgę Hioba, w której pod niejednym względem uwidacznia się już tajemnica Chrystusa, może nam dostarczyć dal­szych wskazówek. Szatan ośmiesza człowieka, by ośmieszyć Boga. Człowiek, którego stworzył na swój obraz, jest żałosnym stworze­niem. Wszelkie dostrzegalne w nim dobro jest tylko fasadą. W rze­czywistości człowiekowi – każdemu – chodzi tylko o własne zado­wolenie. Taka jest diagnoza szatana, którego Apokalipsa nazywa „oskarżycielem naszych braci”, który „dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem” (Ap 12,10). Oczernianie człowieka i stworzenia jest w ostatecznym rozrachunku oczernianiem Boga i usprawiedliwia­niem wyparcia się Go. Szatan chce dowieść swej tezy na przykładzie sprawiedliwego Hioba: gdy tylko zostanie mu wszystko odebrane, zaraz zniknie też jego pobożność. Bóg daje więc szatanowi pozwo­lenie wypróbowania go, oczywiście w określonych granicach. Bóg nie przywodzi człowieka do upadku, lecz tylko poddaje go próbie. Już tutaj, bardzo delikatnie i niewyraźnie zarysowuje się tajemnica zastępstwa, która w Księdze Izajasza (rozdz. 53) ukaże się w peł­nym wymiarze: cierpienia Hioba służą usprawiedliwieniu człowie­ka. Przez swą sprawdzoną w cierpieniu wiarę przywraca on cześć człowiekowi. Tak więc cierpienia Hioba są antycypacją cierpień we wspólnocie z Chrystusem, który wszystkim nam przywrócił utra­coną cześć przed Bogiem i ukazuje nam drogę: nawet w najgłęb­szych ciemnościach nie tracić wiary w Boga.

Księga Hioba może nam też dopomóc w odróżnianiu doświad­czenia od pokusy. Ażeby osiągnąć dojrzałość, ażeby miejsce powierz­chownej pobożności mogło zająć głębokie zjednoczenie z Bogiem, człowiek musi przechodzić przez doświadczenia. Jak sok z winogron, by się stać szlachetnym winem, musi przejść proces fermentacji, tak też człowiek potrzebuje oczyszczenia i transformacji. Bywa to niebez­pieczne dla niego, może nawet ponieść porażkę, są to jednak drogi, które trzeba przejść, by dojść do siebie samego i do Boga. Miłość jest zawsze procesem oczyszczeń i wyrzeczeń, bolesnych przemian, pro­wadzących do dojrzałości. Żeby Franciszek Ksawery mógł na mod­litwie mówić Bogu: „Kocham Cię nie dlatego, że możesz obdarzać niebem lub piekłem, lecz po prostu dlatego, że jesteś sobą – moim Królem i moim Bogiem”, musiał z całą pewnością przebyć długą drogę wewnętrznych oczyszczeń, które go doprowadziły aż do tej całkowitej wolności – drogę dojrzewania, na której czyhała pokusa i niebezpieczeństwo upadku – a przecież drogę konieczną.

Teraz możemy już tę szóstą prośbę Ojcze nasz wyjaśnić w spo­sób nieco bardziej konkretny. Gdy ją odmawiamy, mówimy Bogu: „Wiem, że potrzebne mi są doświadczenia, ażeby czysta się stała moja najgłębsza istota. Jeśli te doświadczenia pozostają w Twoich rękach, jeśli – jak to było w przypadku Hioba – pozostawiasz złu tro­chę wolnej drogi, to pamiętaj, proszę, o moich ograniczonych moż­liwościach. Nie licz za bardzo na mnie. Nie przesuwaj zbyt daleko granic, w których mogę doznawać pokus, i bądź w pobliżu z Twoją opiekuńczą ręką, gdy moja miara zaczyna już dobiegać końca. Tak interpretował tę prośbę święty Cyprian. Powiada: Gdy mówimy „nie wódź nas na pokuszenie”, wtedy wyrażamy przekonanie, „że żad­na z przeciwności nie może nas spotkać, jeśli wcześniej Bóg jej nie dopuści. Nasza bojaźń, pobożność i uwaga powinny się kierować ku Bogu, ponieważ w czasie kuszenia Zły nie ma żadnej władzy, chyba że otrzymał ją skądinąd” (De dom. or., 25, s. 285n). Przeprowa­dzając psychologiczną analizę pokusy, powiada dalej, że mogą zaist­nieć dwa różne powody, dla których Bóg daje ograniczoną władzę Złemu. Może to być rodzaj pokuty, mającej na celu poskromienie naszej pychy, potrzebne do tego, żebyśmy ponownie doświadczyli, jak bardzo krucha jest nasza wiara, nadzieja i miłość, i żebyśmy so­bie nie wyobrażali, że naszą wielkość zawdzięczamy sobie. Pomyśl­my o faryzeuszu, który opowiada Bogu o swych własnych czynach i jest przekonany, że nie potrzebuje łaski. Cyprian niestety nie wy­jaśnia dokładniej, na czym polega drugi rodzaj doświadczenia – po­kusy, którą Bóg zsyła ad glońam – ku swojej własnej chwale. Czy jednak nie powinniśmy tu pomyśleć o tym, że wyjątkowo wielkim ciężarem doświadczeń Bóg obarcza ludzi szczególnie Mu bliskich, wybitnych świętych, od Antoniego na pustyni po Teresę z Lisieux w pobożnym świecie jej Karmelu? Można by powiedzieć, że stoją oni w orszaku Hioba, jako apologia człowieka, będąca jednocześ­nie obroną Boga. Więcej jeszcze: trwają oni w szczególny sposób we wspólnocie z Jezusem Chrystusem, który doświadczył naszych pokus. Są oni powołani do tego, żeby niejako na swym własnym ciele i we własnej duszy zaznać pokus własnych czasów, znosić je za nas, zwykłych śmiertelników, i w ten sposób dopomagać nam na naszej drodze prowadzącej do Tego, który wziął na siebie ciężar nas wszystkich. Gdy powtarzamy szóstą prośbę Ojcze nasz, musimy zatem trwać w gotowości przyjęcia na siebie ciężaru wyznaczonego nam doświadczenia. Z drugiej strony, jest to jednocześnie prośba o to, żeby Bóg nie nakładał na nas większych ciężarów, niż zdołamy udźwignąć, i żeby nas nie wypuszczał ze swych rąk. Powtarzamy tę prośbę z ufną pewnością, którą święty Paweł przybrał dla nas w sło­wa: „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej poko­nania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13).

<<wstecz